Tak właśnie miałam czytając drugi tom Wojny Cukierkowej Brandona Mulla. Owszem, pierwszy tom także mi się podobał, jednak to drugi mnie porwał bez reszty. Miałam tę książkę przeczytać razem z synem, jednak jest on chyba jeszcze nieco za młody na nią i zadawał dużo pytań, na które musiałam odpowiadać w trakcie czytania, a te pytania z kolei odrywały mnie od fabuły więc...przeczytałam ją do końca sama!
Wracamy do ekipy - Nate'a, Trevor'a, Summer i Gołębia, których skład powiększył się o Lindy (nie będę spojlerować, trzeba przeczytać pierwszy tom!), którzy nie zawsze bawią się tak, jak wszystkie dzieci. Mają bowiem do dyspozycji magiczne cukierki. Atmosfera jednak staje się gęsta - znika najpotężniejszy czarodziej, a jakaś mroczna siła przyciąga dzieci do super wypasionego salonu gier. Dzieci czują się w obowiązku zaangażować się w sprawę, aby po raz kolejny ochronić swoje miasto przed złem. Tym bardziej, że ma ono związek ze sprawą, którą zakończyli rok temu.
Połknęłam Wojnę Cukierkową niczym magiczny cukierek i z każdą stroną żałowałam, że gdy ja byłam dzieckiem, takich książek nie było. Pierwszy tom wydano w 2007 roku, a ja wtedy byłam już nastolatką niezainteresowaną fantastyką dla dzieci. Wielka szkoda! Mam nadzieję, że mój syn tak samo pochłonie te książki jak ja, kiedy trochę podrośnie. W dodatku te błyszczące okładki! Nic tylko czytać!
Czy polecam książkę nieco młodszej młodzieży? Nie! Polecam ją wszystkim - dzieciom, młodzieży, nastolatkom, dorosłym i emerytom - Brandon Mull tak zręcznie prowadzi fabułę, że wszystko się zgadza, zgrywa i w dodatku jest napisane ładnym językiem. Czytanie Wojny Cukierkowej było przyjemnością, stąd pragnę zapytać Grupę Wydawniczą Foksal: czy jesteście w stanie namówić autora na trzeci tom? Bo czekam!
Monika Banaszyńska
Książka otrzymana w ramach współpracy z wydawnictwem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz