wtorek, 2 sierpnia 2022

Recenzja: Matthieu Aikins ''Nadzy nie boją się wody. Reportaż o ucieczce przed wojną"

Matthieu Aikins, Nadzy nie boją się wody. Reportaż o ucieczce przed wojną, Wydawnictwo Znak

We współpracy z Wydawnictwem Znak miałam przyjemność przeczytać i mogę dzisiaj zrecenzować książkę pod tytułem „Nadzy nie boją się wody. Reportaż o ucieczce przed wojną”. Jest to reportaż dość niezwykły, bo oprócz zawodowych motywacji do jego stworzenia, autor miał również motywacje osobiste i głęboko emocjonalne. Mało tego, osobiście wziął udział w podróży, którą opisywał: w podróży emigranta, uchodźcy. 

 Kryzys migracyjny to temat, który od czasu wojny w Afganistanie i Syrii nie przebrzmiewa. Nas, Polaków, temat ten dotknął szczególnie dwukrotnie w ostatnim czasie: zarówno sytuacja przy granicy z Białorusią, jak również wojna w Ukrainie ukazały, jak trudne bywa człowieczeństwo, jak kruche potrafi być ludzkie współczucie oraz jak skomplikowane jest niesienie pomocy. Niestety, kryzys ten obnażył również dwulicowość polityków i małostkowość ludzi przy władzy. Nierzadko wystawił też przykre świadectwo tak zwanym „zwyczajnym ludziom”.

Mathhieu Aikins to kanadyjski dziennikarz i reportażysta, który mieszka w Kabulu. W roku 2016 postanowił wziąć udział w najniebezpieczniejszej podróży swojego życia: porzucił prawdziwą tożsamość, dokumenty i zdecydował, że będzie towarzyszył swojemu przyjacielowi w uchodźczej wędrówce na Zachód. Podążając słynnym szlakiem przemytników, poznał ludzi, którzy również w pośpiechu opuszczali własne domy, niejednokrotnie ryzykując życie, zostawiając za sobą rodziny, wydając ostatnie pieniądze. Towarzysząc im, Aikins raz po raz zadaje sobie pytanie o to, czy pojęcie uchodźcy rzeczywiście musi być aż tak istotne w procesie pomagania ludziom, którzy uciekają przed wojną, zagrożeniem lub biedą.

Jest to książka wstrząsająca, ale też niosąca nadzieję. Wstrząsająca, bo ukazuje zjawisko o niezmiernie szerokiej skali, dotykające wielu ludzi na wielu kontynentach (razem z bohaterami podróżują nie tylko Afgańczycy, ale i Syryjczycy, i Pakistańczycy, i Afrykanie). Pokazuje, że ludzie emigrują z różnych powodów, a wojna wybuchająca w ojczyźnie emigranta nie zawsze jest wystarczającym powodem, by ten uzyskał status uchodźcy. Przedstawia historie ludzi, którzy zapłacą każde pieniądze za cień nadziei na dotarcie do upragnionego celu. Opowiada również o biznesie, jakim jest przemyt ludzi: szlaki przemytników są tak słynne i znane wszystkim, także ludziom u władzy, że wydają się być półlegalne. Aikins nie jest jednostronny: oddaje głos nie tylko uchodźcom i emigrantom, ale też mieszkańcom krajów, w których powstają obozy dla imigrantów, krajów docelowych. Pozwala wybrzmieć lękom mieszkańców przed gośćmi, uważnie słucha też ich argumentów.

Książka daje jednak również nadzieję. Należy podkreślić po wielokroć, jakiego poświęcenia i heroizmu (w tym wypadku zdecydowanie nie należy się bać tego słowa) dopuścił się autor, wyruszając ze swoim przyjacielem w drogę. Czy przyjaźń może mieć granice? Czy są rzeczy, których byśmy dla przyjaciela nie zrobili, których byśmy przyjacielowi nie wybaczyli? Czy granice państw muszą być naszymi wewnętrznymi granicami? I co się dzieje, gdy drugi człowiek staje się dla nas naprawdę ważny?

Optymizmem napawa też opis opuszczonego greckiego hotelu – squatu, którego przypadek pokazuje, w jaki sposób można by próbować pomagać osobom uchodźczym. 

Od momentu, w którym świat obiegło zdjęcie dziecka wyrzuconego na brzeg morza: dziecka – małego migranta, zmieniło się w kwestii uchodźców bardzo wiele i nie zmieniło się prawie nic. W obozach dla uchodźców nadal funkcjonuje ta sama, smutna rzeczywistość, ludzie pragnący wolności lub lepszej rzeczywistości dla siebie i swoich bliskich nadal pontonami przemierzają morze, ryzykując własnych życiem. Przemytnicy nadal zarabiają. Wydaje się, że politycy wciąż przymykają na to oko. Jak bardzo, jak okrutnie różni się sytuacja człowieka – migranta od sytuacji człowieka – podróżnika; który pragnie odwiedzić dany kraj, by wydać w nim swoje pieniądze. Czytając tę książkę, uświadamiamy sobie mocniej, czym tak naprawdę jest kryzys migracyjny. Krok za krokiem, wędrujemy z bohaterami, dopuszczając się przestępstwa fałszowania dokumentów, zawierzając przemytnikom, wsiadając na ponton, śpiąc w obozie, gdzie warunki są opłakane. Serdecznie polecam tę książkę. Jest to reportaż najwyższej próby. Czytajcie ją, a potem polecajcie tym, którzy niewiele wiedzą o rzeczywistości emigrantów i uchodźców; tym, którzy swoją wiedzę czerpią z płytkich i niesprawdzonych źródeł, wreszcie tym, którzy chcą myśleć i budować swoje poglądy na solidnej podstawie. 

 

Oktawia Mościńska

 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz