środa, 13 kwietnia 2022

Recenzja: Charles Graeber "Dobry opiekun"

Czytujecie książki opowiadające prawdziwe, mroczne i niewiarygodne historie? 

Lubicie oglądać później ich ekranizacje?

A czy interesują Was antybohaterowie, złożone postacie, irytujące od samego wejścia aż do końca trwania akcji?

Jeśli tak, właśnie zamierzam Wam polecić „Dobrego opiekuna” autorstwa Charlesa Graebera. Wydana przez Zyska i S-ka (dziękujemy za egzemplarz!) książka opowiada prawdziwą historię opiekuna medycznego, „anioła śmierci”, który przyznał się do około 40 morderstw popełnionych na pacjentach, a którego podejrzewa się o popełnienie aż 400 takich zabójstw. 

Kim trzeba być, aby popełnić taką zbrodnię? Otóż okazuje się, że nikim specjalnym. Szarym człowiekiem, który ma trochę problemów w życiu osobistym, trochę kompleksów, dużo pretensji do otaczającego go świata i pomieszanie manii wielkości z poczuciem ciągłej krzywdy. Doprawdy, czytając tę książkę nie sposób polubić Charliego Cullena. Trzeba przyznać, że autor miał trochę ułatwioną pracę: taka historia to więcej niż połowa sukcesu, a ta wydarzyła się naprawdę. A że historia sama w sobie jest iście filmowa, niech Wam potwierdzi fakt, że Netflix wziął się za jej ekranizację!

Czytając „Dobrego opiekuna” nie mogłam się nadziwić, że życie zwykłych ludzi pisze zazwyczaj najbardziej niezwykłe scenariusze. Pałałam do protagonisty niechęcią, złością, ale też współczuciem, bo wydaje się, że pod skorupą szaleństwa pomieszanego z tchórzostwem musi się kryć jakaś krzywda, która odpowiada za całą gorycz Charliego oraz za jego przestępstwa. Czy tak jest? Przeczytajcie, aby się dowiedzieć. Naprawdę polecam.

Książkę czyta się szybko (świetny wątek informatorki policyjnej!), właściwie wciąga się ją, nie mogąc się doczekać rozwiązania, które znamy od początku, choćby z okładki – tak więc nie, ta recenzja nie zawiera spoilerów. Wyzwala ona w czytelniku jakąś potrzebę sprawiedliwości, potrzebę ukarania głównego bohatera; bulwersuje fakt, że historia rozgrywa się na przestrzeni kilkunastu lat, dotyczy realnych osób, dzieje się w prawdziwych szpitalach i domach opieki i nikt nie zrobił nic, by przerwać mordercze zapędy pielęgniarza. Najsmutniejszy jest więc w tym wszystkim fakt, że ta historia wydarzyła się naprawdę. Że takich historii może się na świecie dziać więcej, a ich sprawcy mogą chodzić wśród nas, wciąż nieukarani.

Jedna rzecz przeszkadzała mi momentami w odbiorze lektury, a był to język. Miejscami jakiś pokraczny, koślawy, nienaturalny, miejscami straszący językową kalką z angielskiego. Natrafiłam – niestety – na błędy językowe. Nie wiem, czy to wina tłumacza, redakcji, korekty, czy wszystkich na raz, ale dla mnie zjawisko to było dość nieznośne. 

Zdecydowanie polecam tę książkę miłośnikom kryminalnych historii, pasjonatom literatury faktu oraz tym, którzy lubią czytać pierwowzory ekranizacji. Za chwilę historia pojawi się na ekranie i coś czuję, że może zdobyć rozgłos. Dość solidny minus za polską wersję językową, ale może nie każdy zwróci na ten mankament uwagę.


Oktawia Mościńska


Książka otrzymana w ramach współpracy z wydawnictwem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz