piątek, 11 marca 2022

Recenzja: Marek Stelar "Skrucha"

Marek Stelar aka Maciej Biernawski to polski pisarz kryminałów, który ma już za sobą kilkanaście tytułów. Określiłbym go mianem zwyczajnego człowieka, który po godzinach spędzonych w urzędowej pracy ucieka w świat mrocznych sekretów, krwi, tajemnic i morderstw. Marek Stelar wydał już świetną powieść, czyli "Rykoszet" i pewnie stanął teraz przed nie lada wyzwaniem, aby zadowolić swoich czytelników. Tak właśnie pojawiła się "Skrucha".

Jak trafiłem na książkę? Zwyczajnie i w najbardziej oczywisty sposób- okładka, zachęciła mnie okładka, ponieważ jest prosta i budująca napięcie, a ja jako typowy facet jestem wzrokowcem.  

Szczecin, miejsce na granicy dwóch państw, w którym mogło wiele się wydarzyć i wiele osób pragnęło osiągać korzyści nie zawsze w sposób zgodny z prawem. Autor zwraca się w historii do przeszłości. Do małomiasteczkowych tajemnic i historii jednego z nich, Nowego Warpna. Miejsca, które dopiero po 1945 roku dołączyło do Polski. Niestety nie pędzimy tak daleko w przeszłość, a autor wysyła nas do 1997 roku. Sama akcja natomiast dziać się będzie na trzech płaszczyznach czasowych- 2018 roku, 1997 oraz 2016 roku jako najbardziej kluczowym dla rozwiązania zagadki. To wówczas w tym miejscu rozegrały się wydarzenia, które w posłowiu są przytoczone jako prawdziwe. 

Przypadek sprawia, że demony z przeszłości budzą się i wciągają do swojego lepkiego i ciemnego świata, nowego dzielnicowego - Dominika Przeworskiego. Natomiast to co doprowadziło, że kryminalny ze Szczecina ląduje w małym miasteczku to już nieco inna historia. Ta właśnie opowieść będzie miała duży wkład w rozwiązanie głównej historii. 

Wątek osobisty Przeworskiego, który pomimo swoich wad wzbudza sympatię jest poprowadzony dobrze. Plusem i jego motywacją jest doświadczenie kryminologa, które pozwala mu przeprowadzić właściwe dochodzenie, pomimo dość niskiej pozycji w swojej obecnej jednostce. 

Schody pojawiają się po odkryciu zwłok, a raczej tego co po nich zostało. Zaczyna się nam rysować pewna układanka, w której jesteśmy prowadzeni do wydarzeń sprzed ćwierćwiecza. Do śmierci kilku wychowanków Specjalnego Ośrodka. To jednak nie koniec. Na początku otrzymujemy kolejną zagwozdkę. Ciężką chorobę jednego z bohaterów. Historia jaką otrzymujemy nie jest łatwa ( i chwała autorowi ). Oczekuje od nas logicznego myślenia i detektywistycznej zabawy. Autor angażuje nas w śledztwo, bo przyklejeni do pleców bohatera uczestniczymy w wydarzeniach- to zdecydowany plus stylu Marka Stelara.

Przeworski drąży i rozdrapuje stare rany, zadaje dużo pytań. Natomiast to co zdecydowanie wyróżnia tą powieść to rytm, a najciekawszym i wzbudzającym uznanie jest w tej historii fakt zaskoczenia, czyli upragniony suspens- mocny i solidny. Konstrukcja i szereg zależności, które perfekcyjnie się ze sobą łączą, tworzą w pełni wciągającą fabułę od pierwszych jej stron.

Z minusów, mógłbym pewnie pociągnąć wątek samego śledztwa, które ma bardziej wydanie delikatniejsze, nazwałbym je typem masowego przesłuchiwania i zabawy dialogami i choć ja trochę silę sie punktując negatywnie tę konkretna część, to może się okazać, że nie wszyscy tego by oczekiwali po autorze takiego kalibru. Czego by nie mówić to czas z tą powieścią był spędzony świetnie i nie ma czego tutaj żałować. 

Solidna porcja kryminału!


Maciej Kucab


Książka otrzymana w ramach współpracy z wydawnictwem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz