wtorek, 29 marca 2022

Recenzja: Anton Czechow "Wyspa Sachalin"

Historia wszelkiego niewolnictwa, zesłania za przestępstwa, ludzkiej biedy i tragedii ma bardzo długą brodę. Sachalin nie był pierwszą wyspą, na którą zsyłano za karę, aby tam skazańcy w nieludzkich warunkach odpracowywali karę. Sachalin moi drodzy, zdaniem Czechowa, był miejscem nie nadającym się do życia.

Ta książka to szczegółowy opis życia na wyspie w każdej formie - zaczynając od administracji, inteligencji, wojska i chłopów, przez katorżników, miejscowych i ludzi, dla których Sachalin okazał się piekłem, z którego ucieczki nie ma.

Władze rosyjskie w połowie XIXw podzieliły Sachalin między siebie i Japonię, i o ile Japończycy jako takiej kolonizacji nie prowadzili, korzystając jedynie z bogactwa naturalnego wyspy, to Rosjanie uznali wyspę za dobre miejsce do życia. Jak bardzo się pomylili, opisuje szczegółowo Czechow.

Katorżnicy żyli w warunkach, które nam znane są z nieco współcześniejszych relacji byłych zesłańców, łagrowników, uciekinierów z gułagów i ocalonych z obozów koncentracyjnych. Wbrew wszystkim zasadom moralnym, wbrew rzekomemu programowi resocjalizacji skazańców i próbie przekształcenia ich w obywateli, wszystko działo się na odwrót. Głodowe porcje jedzenia, ludzie przykuci do taczek, praca ponad siły, brud, robactwo - codzienność katorżników nie przypominała niczego, co byłoby w jakimś stopniu ludzkie. Absolutne zezwierzęcenie i znieczulenie materiału do resocjalizacji powodowało, że mający być bogatą i szczęśliwą kolonią rolną Sachalin, był piekłem i miejscem śmierci wielu ludzi.

Na tej wyspie żadne decyzje władz nie były dobre. Rolnictwo funkcjonowało ledwo ledwo, bo Sachalin jest zimną wyspą i nawet na Syberii jest więcej dni słonecznych. Wilgoć, słone powietrze od morza, kiepska gleba, długie zimy i byli katorżnicy w roli rolników były strukturą nie funkcjonującą wcale. Sytuacja mieszkańców Sachalinu była godna pożałowania pod każdym względem i sądząc z relacji Czechowa, gdyby dołożyć do spisu pytanie: Czy jesteś tu szczęśliwy? Tylko od obłąkanego usłyszałby, że tak. Celem życiowym każdego osiedleńca przymusowego, czyli byłego katorżnika, był powrót na kontynent za wszelką cenę. O sytuacji kobiet nawet lepiej nie wspominać.

Choć lektura jest trudna z braku linii fabularnej, bo złożona właściwie ze szczegółowych opisów, nie dziwi że wywołała takie poruszenie wśród mieszkańców Europy po swojej publikacji. Wielu ludzi nie miało pojęcia, w jakich warunkach żyją i umierają inni ludzie. Sachalin zezwierzęcał każdego, nawet urodzonych na wyspie, a ci też wyjeżdżali na kontynent. Bo na Sachalinie nie da się po prostu żyć. Władze nie widziały lub nie chciały widzieć, zachęcały kolejnymi dodatkami finansowymi, darmowym ziarnem do siewu czy zasiłkiem. Ale kiedy pomoc państwa się kończyła, a osiedleniec miał tylko mały kawałek nieurodzajnej ziemi, której nie umiał obrobić, zaczynał się głód, pijaństwo, hazard i życie w poczuciu bezsensu.

„Wyspa Sachalin” Antona Czechowa mimo wstrząsającej i szczegółowej treści jest książką napisaną przyjemnym językiem, przyczyniając się do tego, że czyta się ją z rozkoszą. To jest uczta językowa, która jednocześnie kładzie na naszych barkach brzemię ludzkiego cierpienia, beznadziei życia i braku szans na lepsze jutro.

Monika Banaszyńska

Książka otrzymana w ramach współpracy z wydawnictwem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz