wtorek, 29 marca 2022

Recenzja: Malorie Blackman "Iksy i zera"

Dużo pojawiało się książkę na rynku gdzie pojawiało się niewolnictwo na tle rasowym i dotyczyło przeważnie ludzi czarnoskórych. Kalorie Blackman wyszła poza kanon i stworzyła coś zgoła innego. 

Iksy i zera to lektura ponadczasowa pokazuje czytelnikowi sytuację co by było gdyby. Jak wyglądałoby życie gdyby to "białasy" byli niewolnikami a nie na odwrót. 

Akcja książki toczy się długo po okresie silnego niewolnictwa jednak nadal zera czyli biała rasa nie ma nic do powiedzenia. Nadal są traktowani jako podludzie i nie mogą liczyć na te same przywileje co czarnoskórzy obywatele. W środku całej akcji pojawia się Seph i Callum. Z dwóch światów, bez szans na wspólną przyszłość. Jako jedni z niewielu nie wierzą w podział rasowy i chcą coś zmienić ale nie wiedzą jak tego dokonać. Ponadto borykają się trudnymi relacjami rodzinnymi i problemami typowymi dla swojego wieku. 

Nie jest to typowa romantyczna opowieść wręcz przeciwnie mamy tu obraz niewolnictwa, bezprawia, przemocy zarówno fizycznej jak psychicznej, wykluczenia społecznego jak i śmierci oraz samobójstwa. Nie jest to łatwa lektura i daje dużo do myślenia. Można powiedzieć, że jest to opowieść oparta na historii Romea i Julii. Tragiczna miłość.

Przyznam szczerze, że jestem jeszcze przed serialem ale nie chciałam sobie psuć obrazu książki bo czasem zdarza się tak, że ekranizacje mocno odbiegają od fabuły. Teraz z czystym sumieniem mogę usiąść przed telewizorem i obejrzeć.

Jedno jest pewne na pewno nie spodziewałam się takiego zakończenia. Jeśli mocno się wzruszacie na pewno przygotujcie duża ilość chusteczek.



Książka otrzymana w ramach współpracy z wydawnictwem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz