wtorek, 8 lutego 2022

Recenzja: Arkadiusz Borowik "A jeszcze wczoraj było jutro"

 Tytuł tej książki mnie nieco zwiódł. Wydawał mi się trochę bez sensu, jednak po lekturze wiem, co autor miał na myśli. 

W życiu bohatera przyszedł taki moment, kiedy z dnia na dzień dowiedział się, że może nie mieć już żadnego jutra. Wczorajsze plany okazały nieważne, bo nie wiadomo, czy jutro w ogóle nastąpi. 

W ten sposób uporządkowane życie 50-letniego Andrzeja, nauczyciela geografii i etnografa przybiera zupełnie inny obrót. Młodsza, atrakcyjna żona, inteligentna córka, mieszkanie w apartamentowcu i plany na przyszłość zmieniają swoją datę ważności i przydatności do spożycia w momencie, gdy pobity przez jakiegoś karka Andrzej słyszy od lekarza, że guz w jego głowie ma tylko jedną opcję leczenia - żadną. 

Andrzej umawia się na konsultacje ale nie dociera. Traci pracę. Tak, bez powodu, podobno redukcja etatów. Ale Andrzej już zaczął przewartościowywać to, co jest ważne. Wyjeżdża nad morze, zostawia telefon w domu i sam do końca nie wie, co próbuje tym wyjazdem osiągnąć. Odpocząć? Zapomnieć? Pogodzić się z nieuchronnym końcem? Poznaje ciekawą dziewczynę, której zasadą jest aby mówić zawsze to co się myśli i prawdę, nawet jeśli jest brzydka. I chociaż Andrzej otwiera się przed nią i czuje, że powinien tak jak ona mówić tylko prawdę, to dziewczyna okłamała go. Atmosfera nad morzem się zagęściła i Andrzej wraca, zaczynając ustawiać swoje życie, załatwiać szybko sprawy, których wcześniej nie miałby odwagi załatwić. A gdy tylko uporządkował sprawy, które chciał, przygotował się do spełnienia najważniejszego marzenia. 

Arkadiusz Borowik sprawnie przeprowadza czytelnika przez cały proces przemiany bohatera, który przewartościowuje swoje życie. Który decyduje się na prawdę, nawet bardzo bolesną, która krzywdzi wiele osób w jego otoczeniu. Ale Andrzej już się tym nie przejmuje. Każdy ból głowy może oznaczać koniec, a Andrzej chce odejść mając sprawy uporządkowane, podjąć decyzje i działania wymagające odwagi i ambicji, których brak mu zawsze zarzucano. A zanim umrze, może nawet spełni swoje marzenie. 

Ta książka uświadamia nam, jak kruche i ulotne jest życie, jak ważne jest, by podążać za marzeniami, bo możemy nie mieć czasu ich spełnić. Melancholia, której doświadczamy jest poprzetykana delikatnym, błyskotliwym humorem, a cała powieść to inteligentnie napisana podróż, gdzie celem nie jest życie samo w sobie, a dobre jego zakończenie. 


Monika Banaszyńska



Książka otrzymana w ramach współpracy z wydawnictwem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz