poniedziałek, 31 stycznia 2022

Recenzja: Maurice Leblanc "Arsene Lupin kontra Herlock Sholmes"

Doprawdy, drodzy państwo! Ta oto książka to niezwykła gratka dla fanów zarówno przystojnego dżentelmena ze skłonnością do robienia psikusów, z których zawsze wychodzi obronną ręką, jak również dla fanów niezwykle błyskotliwego detektywa z Wysp Brytyjskich. Co prawda Maurice Leblanc nie mógł posłużyć się oryginalnymi danymi detektywa, ale zgrabna zamiana literek i tak pozwala na odniesienie się do słynnego śledczego z Baker Street. 

Jak można się spodziewać, ten pojedynek jest bardzo emocjonujący. Po raz pierwszy panowie niejako starli się ze sobą w książce "Arsene Lupin dżentelmen włamywacz" w ostatnim rozdziale, w Dieppe. W tej książce spotykają się aż trzykrotnie. Kwiecisty, a zarazem figlarny język autora sprawia, że doskonale bawimy się czytając pojedynek gigantów. Zdaje się, że doskonale poznał on Sherlocka Holmesa i dlatego dość wiernie oddaje jego charakter pracy. Pojedynek jest fascynujący, gdyż każdy z nich próbuje wyprzedzić przeciwnika, a najlepsze jest w tym to, że nikt nie przegrywa, każdy na swój sposób triumfuje. Oczywiście w tym wszystkim jest przezabawny Ganimard, którego postać, gdyby nakręcono film z 60 lat temu, mógłby zagrać Louis de Funes - myślę, że płakalibyśmy ze śmiechu! 

Nie zdradzę wam, jak się kończy starcie gigantów, ale powieść czyta się niezwykle przyjemnie, bardzo wciąga i niemalże liczy się na to, że panowie zostaną przyjaciółmi. To by była gratka! Najlepszy i najbystrzejszy detektyw i najprzebieglejszy i tajemniczy złodziej zostają przyjaciółmi! 
Polecam serdecznie twórczość Maurice'a Leblanca! Wspaniała przygoda zamknięta w książce z piękną okładką. A wy? Jesteście #teamsherlock czy #teamlupin? A może lubicie obu, jak ja? 


Monika Banaszyńska


Książka otrzymana w ramach współpracy barterowej z wydawnictwem Zysk i Ska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz