poniedziałek, 13 grudnia 2021

Recenzja: Jeremy Clarkson " Świat według Clarcksona. Czy da się to przyspieszyć?"

Jeremy Clarkson. Jeśli znane jest Wam to nazwisko, właściwie nic w tym tekście nie będzie dla Was zaskoczeniem. Jeśli zaś nie znacie tego faceta, nie wiem, czy Was do niego zdołam przekonać. Ale spróbujmy. 

Znany głównie z programu motoryzacyjnego Top Gear dziennikarz, prezenter i publicysta po raz kolejny zebrał swoje felietony dla „The Sunday Times” i wydał w formie książki. Teksty pochodzą z dwóch lat, były publikowane od początku stycznia 2018 do końca roku 2019. Dzięki współpracy z wydawnictwem Insignis, miałam okazję ten zbiór przeczytać i mogę go dla Was dziś zrecenzować. 

Jeśli Covid całkowicie przesłonił Wam świat i nie wiecie, co się w tych latach działo, oto szybki skrót: Wielka Brytania boryka się z Brexitem, w Europie nikt jeszcze nie ma pojęcia, że za chwilę wszyscy zamkniemy się w domach, a Greta Thunberg występuje podczas szczytu ONZ. I właściwie na tych wydarzeniach, a także mocno na brytyjskiej sytuacji polityczno – społecznej skupia się autor. Jest tu więc dużo krytyki młodego pokolenia, jak również krytyki starszego pokolenia, krytyki kryzysu klimatycznego, jak również zaprzeczania kryzysowi klimatycznemu, mnóstwo ironii wystosowanej w kierunku Jeremy’ego Corbyna oraz zgryźliwości w kierunku wszystkich, którzy są za bardzo po lewej stronie bądź są zbyt poprawni politycznie. Nie czytaj więc tej książki, jeżeli jesteś Gretą Thunberg lub kimś jej bliskim; sięgnij po nią, jeżeli nie boli Cię żadna część ciała w trakcie dyskusji z osobą o innych, mocno ugruntowanych, ale również nierzadko odważnych i bezkompromisowych poglądach. 

Ja poznałam Clarksona właśnie oglądając Top Gear i, Bóg mi świadkiem, do dziś nic kompletnie nie wiem o samochodach, ale Top Gear obejrzałabym raz jeszcze, najchętniej od początku do końca, dwa razy. Znam więc to poczucie humoru, znam ten język, kąśliwy okrutnie, ale też wyjątkowo brytyjsko zabawny, znam te poglądy i akceptuję ich autora, choć się z nim bardzo często nie zgadzam. Trzeba jednak dodać, że jakkolwiek dziwna jest i przewrotna wrażliwość Clarksona na świat i ludzi (bo jest, mimo że to stary cynik), to jednak jest to człowiek, który zjechał kawał świata, dużo widział, kąpał się w ropie naftowej i w dodatku ostatnio jest rolnikiem, ma więc trochę do powiedzenia w paru kwestiach. Trzeba mu też oddać, że choć bardzo przerysowane, bardzo przerysowane! – to jednak trafne są jego spostrzeżenia, porównania i odniesienia. W dzisiejszym świecie, jak słusznie zauważa autor, wszystko jest niesamowicie spolaryzowane: albo prawa, albo lewa strona; albo jesteś za ekologią, albo za konsumpcją; albo lubisz kulturę wysoką, albo niską: nie ma nic pośrodku. I choć pozornie Clarkson również tak wyostrza świat, wystarczy trochę się wczytać, by zrozumieć, że służy to wyłącznie podkreśleniu, jak bardzo jesteśmy podzieleni – a wcale nie musimy być. 

Jest taka anegdota w tej książce: Jeremy Clarkson idzie na koncert swojego idola, Rogera Watersa – i tu mój zachwyt Clarksonem sięga sufitu, zbijam z nim mentalną piątkę, bo sama Watersa uwielbiam i na jego koncercie byłam – po czym wychodzi z koncertu w trakcie, oburzony i zniesmaczony tym, że za dużo tam manifestowania poglądów muzyka. Mówi, że koncert był wydmuszką, pustą manifestacją, zamiast świętem muzyki. I tu, czytając, rzucam tę książkę w diabli, bo byłam na koncercie tej samej trasy, byłam zachwycona, nie wyszłabym, gdyby mnie nie wygonili i w ogóle nie rozumiem, że można ot tak wyjść sobie z koncertu Rogera Watersa! I tak mniej więcej prezentuje się czytanie tej książki: sinusoida, od zachwytu, przez rozbawienie, aż po złość na jej autora. I z powrotem.

Czy więc warto? Ja uważam, że warto. Jest to i lekka, i refleksyjna lekturka. Fakt, że składa się z felietonów, powoduje, że możesz po nią sięgnąć mając dosłownie trzy wolne minuty. Dawka zgorzkniałości, złośliwości, angielskiego poczucia humoru i refleksji nad dzisiejszym światem jest więc znośna, zamknięta w trzech stronach. Czytasz i idziesz dalej, albo sięgasz po kolejne trzy – cztery strony. Twój wybór. Tym, co stanowi zaletę, jest według mnie również świetnie tłumaczenie, które w trafny sposób oddaje cięty język Clarksona. To bardzo ważny element jego opowieści, bez humoru nie byłoby tego stylu. Może stanowić barierę fakt, że dużo tu odniesień do brytyjskich realiów: brytyjskich programów telewizyjnych, osobowości ze świata popkultury, polityków i wydarzeń. Trudno. Gdyby, nie przymierzając, ktoś przetłumaczył felietony Wojewódzkiego na angielski, również byłoby trudno Brytyjczykom zrozumieć, kim jest na przykład Janusz Palikot. Na szczęście nikt nie tłumaczy Wojewódzkiego na angielski, a wujek Google chętnie odpowie na pytanie o to, kim jest Jeremy Kyle.

Polecam tę książkę wszystkim, którzy lubią specyficzne poczucie humoru. A fanom Top Geara nie muszę polecać, pewnie już przeczytali.  


Oktawia Mościńska


Książka otrzymana dzięki współpracy barterowej z wydawnictwem Insignis.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz