piątek, 5 listopada 2021

Recenzja: Stephanie Perkins "Ktoś jest w twoim domu"

 Minął prawie rok, odkąd Makani Young po tym co zrobiła na Hawajach w swoim rodzinnym mieście, została odesłana do babci do Nebraski. Mimo upływu czasu nadal nie potrafi się tutaj zaaklimatyzować. Pewnego dnia ginie nastolatka, po niej kolejny nastolatek. Dzieciaki z liceum do którego uczęszcza Makami umierają w tragicznych okolicznościach. Każde morderstwo jest bardziej makabryczne i przerażające od poprzedniego. Zabójca sukcesywnie ucieka i jest nieuchwytny dla policji. Makani i jej przyjaciele postanawiają sami znaleźć i rozprawić się z mordercą. Czy im się uda?

Kto zabija? Czy to ktoś z przyjaciół Makani? Co ukrywa nasza bohaterka?

Chcąc poznać odpowiedzi na te pytania, musicie poświęcić trochę czasu, przeczytać książkę i ją ocenić.

"Wszędzie. Byli wszędzie. Ci, którzy ich zostawili, i ci, których pozostawiono." 

Mam po tej lekturze mieszane uczucia i nie wiem czy powinnam o niej cokolwiek pisać... 

Skusiłam się na "horror" podekscytowana, że przeczytam coś nowego, ciekawa tego co mogę znaleźć w tej książce. Ostatnio miałam możliwość przeczytania kilku thrillerów, kryminałów i były one o niebo lepsze od tego "horroru". Trzymały w napięciu do ostatniej strony, natomiast "Ktoś jest w twoim domu" nie trzyma w napięciu w ogóle. Niedawno potrafiłam wczuć się w 40 letniego dziennikarza śledczego, który odkrywa tajemnice z przeszłości. Tutaj mamy grupkę nastolatków z liceum, którzy bawią się w detektywów i stróży prawa. Próbują sami złapać mordercę. Nie potrafiłam się wczuć w tą historię. Może rzeczywiście gdybym miała o 15 lat mniej ta książka zrobiłaby na mnie jakieś wrażenie, teraz nie zrobiła żadnego. Oprócz tego, że momentami jest bardziej krwawo nich w innych książkach, które miałam okazję czytać, to nie ma w niej nic zaskakującego. 

Pierwszy rozdział jest obiecujący i gdyby cała książka była napisana w ten sposób byłaby super, a tak jest nudna. Podniosłam głowę tylko podczas opisów morderstw i tego jak kat bawił się z ofiarami. Zabójce poznajemy już w połowie książki, przez co traci na akcji. Później oprawca bawi się w kotka i myszkę z policją. Zakończenie również jest słabe i niezaskakujące.

Główna bohaterka jest irytująca i denerwująca, nie raz miałam ochotę nią potrząsnąć. Jej wewnętrzne dramaty, wspomnienia jakiejś tajemnicy z przeszłości, że niby zrobiła coś strasznego i musiała wyjechać ze szkoły, z miasta, nawet ze stanu. Myślimy sobie "co ona tam robiła takiego strasznego ?" Kiedy dochodzimy do momentu i odkrywamy co ukrywa to mamy ochotę walnąć się w głowę, albo lepiej autora za tą książkę. 

Może niech rzeczywiście czytają to tylko nastolatkowie, którzy nie mają większych zmartwień. Człowiek dojrzalszy ma ochotę rzucić tą książką o ścianę lub spalić, żeby nikt jej nie znalazł i nie zechciał przeczytać. Może jestem krytyczna w ocenie, ale zmarnowałam czas na czytanie tej książki, a jest tyle lepszych propozycji które mogłam w tym czasie czytać. 

Autorka nie przekonała mnie do siebie tą książką, więc nie zamierzam sięgać po inne jej dzieła. Również nigdy już nie sięgnę po coś co ma być "horrorem".

Nie polecam tej książki ludziom dojrzałym, bo pewnie ich ocena będzie taka jak moja, czyli zmarnowany czas. Zastanawiam się natomiast czy młodzież poniżej 18 roku życia powinna czytać takie "pseudo horrory". Może również niech sięgają po bardziej wartościowe książki.


Monika Mydlarz


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz