czwartek, 11 listopada 2021

Recenzja: Anna Niemczynow "Bluszcz"

„Upadki są dobre (...). Kiedy już sięgamy dna, nie możemy upaść niżej. Stamtąd wiedzie tylko jedna droga - ku górze.”

Ostatnio wyjątkowo mocno pragnęłam ciepłej, pozytywnej, lekkiej pozycji, takiej babskiej, o kobiecej sile, dodającej otuchy i wywołującej uśmiech na twarzy i ciepło na sercu. W mojej biblioteczce, aż roi się od kryminałów i mrocznych historii, a typowej tzw. literatury kobiecej, dlatego (mimo wcześniejszej nieznajomości twórczości autorki) zaintrygowana opisem połasiłam się na książkę autorstwa Anny Niemczynow pt. „Bluszcz”. 

„Z pozoru zwyczajne życie Julity Snarskiej rozpada się, kiedy jej mąż przekracza, zdawałoby się, nieistniejącą granicę akceptacji u swojej żony. Zdesperowana, wraz z dziećmi ucieka do swojej przyjaciółki Elżbiety, bezdzietnej i samotnej lekarki. Pewnego dnia Julita otrzymuje propozycję, która może okazać się dla niej szansą na odmianę losu. Do tego trzeba jednak siły woli i nadziei. Czy Julita je w sobie odnajdzie?” z opisu wydawcy

„Bluszcz” to książka o kobietach i dla kobiet napisana przez kobietę, przez co wydaje się być do szpiku prawdziwa. Muszę przyznać, że Niemczynow stworzyła wyrazistych, ciekawych postaci, choć Julita – główna bohaterka – i jej mąż momentami wydają się być wykreowani zbyt stereotypowo. Pomysł na historię też nieco sztampowy – kobieta zmęczona codziennością i mężem odchodzi od niego, żeby się odrodzić i zacząć nowe życie. Ileż w literaturze i filmie takich historii! Jednak właśnie czegoś takiego potrzebowałam – lekkości pióra, nadziei, siły, wielu problemów i ich pozytywnych rozwiązań. Uważam, że bardzo dobrze, że zostały podjęte takie tematy jak homoseksualizm i narkotyki u dziecka, akceptacja tego (lub nie) przez rodziców, a także późne dziewictwo, zakładanie masek czy finansowa zależność. Całość napisana w lekki sposób, do prostactwa sporo brakuje, ale jednak pokazuje momentami przesadną pruderyjność polskich kobiet i brak rozmów na ważne tematy – nie tylko na linii rodzic-dziecko, a także na linii dwóch dojrzałych kobiet-przyjaciółek. Całość naprawdę fascynująca – pochłonęłam ją od razu i znalazłam w niej tego, co szukałam. 

„Dziś już wiem, że szczęścia nie należy odkładać na potem. Dziś wiem, że szczęście jest kwestią wyboru, którego dokonałam może trochę zbyt późno. Ale jak to mówią, lepiej późno niż wcale.”

„Bluszcz” to powieść wielowymiarowa i podejmująca wiele najróżniejszych wątków i tematów – każdy ważny i ciekawie poprowadzony i przeplatający się między sobą. Książkę czytało się szybko i naprawdę przyjemnie, a ja mogę ją z całego serca polecić. Nie jest to literatura wyjątkowo wysokich lotów, ale ciepła, pozytywna, babska książka z przesłaniem. Naprawdę warto sięgnąć i się zagłębić. A ja czym prędzej się zabiorę za inne pozycje autorki.

„Nigdy nie wiemy, jak ogromny wpływ na nasze losy mają słowa wpajane nam przez najbliższych. Czasami wydaje nam się, że podejmujemy decyzje samodzielnie, że jesteśmy samodzielnie myślącymi jednostkami, jednak naszymi myślami często sterują ludzie nam najbliżsi. Robią to, rzecz jasna, w imię naszego dobra, nie mając najmniejszego pojęcia, że czynią nam krzywdę.”



Joanna Hadzik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz