niedziela, 31 października 2021

Kult zmarłych. Halloween a Wszystkich Świętych.

Jak zwykle o tej porze roku obserwujemy tradycyjną już wojnę pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami Halloween. Wiadomo, że racja jest jak d#%a i każdy ma swoją, jednak zanim przystąpimy do pisania rozwlekłych komentarzy argumentujących jedną lub drugą stronę, warto dowiedzieć się czegoś o samym kulcie zmarłych. 

Oddawanie czci zmarłym jest bardzo głęboko zakorzenione w religiach i kulturach na całym świecie. Świadczy o tym nie tylko Halloween, ale także obchody dnia zmarłych w Meksyku czy Nowym Orleanie. O tym, jak ważny był to element kultu dla Słowian, Germanów i innych mieszkańców Europy świadczy fakt, że już po uformowaniu się chrześcijaństwa również obchodzono Dzień Wszystkich Świętych, ale… 1 maja. Trochę by nam kolidowało z naszym ulubionym świętem PRLu, które dalej tak chętnie obchodzimy, prawda? 

 Na szczęście w IX wieku, ówczesny miłościwie panujący papież jorgnął się, że większość i tak obchodzi swoje święta jesienią, wiec przeniósł Dzień Wszystkich Świętych na 1 listopada. Było to mniej więcej 100 lat przed chrztem Mieszka I i myślę, że przyjęcie chrześcijaństwa było dla polskiego księcia nie tylko poważnym krokiem ale i wielkim szokiem! W tym i zakaz odprawiania dziadów - które po dziś dzień mają się całkiem dobrze, choć bardziej w formie rekonstrukcji historycznej aniżeli obrzędów religijnych. 

My na miejsca pochówków zanosiliśmy dary, często jedzenie, paliliśmy świece i w sumie - to zostało do dziś. Może nie koniecznie jedzenie ale niesiemy kwiaty i palimy znicze. Tym bardziej dość zabawnym jest, gdy ktoś mówi, że to katolicka tradycja. Nic bardziej mylnego! Idziemy do kościoła pomodlić się za dusze zmarłych po czym zanosimy kwiaty i palimy znicze niczym za czasów pradziada Mieszka I. Co za pogaństwo!  

Choć w pogańskich imprezach prym wiodą mieszkańcy wysp brytyjskich. Oni przed chrześcijaństwem obchodzili Samhain, a po tym jak w Vw zawitał do nich św. Patryk to obchodzili już dwa, w maju i w październiku. Gdy 400 lat później przeniesiono Dzień Wszystkich Świętych na 1 listopada, to Irlandczykom w to graj: dwa święta pod rząd, bo przecież wcale nie przestali obchodzić swojego święta zmarłych. Zmieniła się nieco nazwa na All Hallows Eve i wszyscy są zadowoleni. I tak wigilia Wszystkich Świętych wraz z Irlandzkimi imigrantami wywędrowała do Stanów gdzie w XXw przybrała obecnie znaną nam formę - święta grozy i horroru bez odniesień do żadnej religii. 

Dlaczego na Halloween rzeźbimy latarnie z Dyni czyli legenda o chciwym Jack'u.

 Jedna z irlandzkich legend mówi, że wiele lat temu w noc Samhain mężczyzna o reputacji oszusta i pijaka nazywany chciwy Jack miał okazję spotkać samego diabła. Wiele wskazuję na to, że sam diabeł usłyszał o wyczynach Jack’a o jego zdolności do oszukiwania nawet najmądrzejszych, a także pokonania w piciu każdego śmiałka. 

Diabeł kierowany zazdrością, a może nawet podziwem, udał się do karczmy by zabrać Jack'a do piekła. Mężczyzna nie zamierzał opuszczać ziemi, dlatego poprosił by napili się razem, a rano bez protestów pójdzie z nim. Diabeł sądząc, że nic na tym nie traci przystał na te propozycję. Gdy jednak doszło do płacenia okazało się, że żaden z nich nie ma pieniędzy. Sprytny Jack powiedział diabłu, że ten mógłby się zamienić w monetę w ten sposób uregulują dług, a on po chwili wróci do swej postaci i będą mogli w spokoju odejść. Tak też się stało. Diabeł zamienił się monetę, a Jack schował tę monetę do kieszeni w której trzymał srebrny krzyżyk. Niestety, święty przedmiot wstrzymywał transformację powrotną.

Diabeł długo musiał prosić Jack’a by go wypuścił, w końcu mężczyzna zgodził się pod warunkiem, że ten zostawi go w spokoju na dziesięć lat. Tak się stało. Gdy wyznaczony czas minął diabeł upomniał się po dusze Jack’a, który i tym razem nie zamierzał tak kończyć swojego żywota. Poprosił więc diabła by przyniósł mu jabłko z najwyższej gałęzi drzewa. Diabeł znów nie wyczuł podstępu i gdy znalazł się na czubku sprytny Jack wyrył na drzewie krzyż, który nie pozwalał zejść mu na ziemię. Tym razem Jack powiedział, że wypuści diabła dopiero, gdy ten obieca, że już nigdy nie upomni się o jego duszę. Diabeł nie mając wyjścia przystał na tę propozycję i zniknął. 

Kilka lat później Jack zmarł, udał się do nieba pewny, że tam jest jego miejsce. Niestety Bóg powiedział, że nie chce mieć u siebie takiego oszusta i odesłał go do piekła. Tam diabeł powołał się na swą obietnice iż nigdy nie upomni się o jego duszę. Śmiejąc się wręczył mu płonący węgielek by mógł oświetlać sobie drogę, gdy będzie szukał swojego miejsca. Jack przyjął węgielek i umieścił go w wydrążonej rzepie.

Od tego czasu dnia 31 października ludzie zaczęli ustawiać wydrążone rzepy oraz brukwie ze światełkiem w środku przed domem by oświetlić mu drogę. Skąd więc dynie? Gdy odkryto Amerykę okazało się, że dynie, które stamtąd pochodzą są większe i łatwiejsze w drążeniu, dlatego zamieniono rzepę na dynie.

Zatem Jack szuka swojego miejsca, pan Twardowski siedzi na księżycu (nie warto chyba oszukiwać samego diabła) a my spieramy się o Halloween. Czy warto? O ten kawałek dyni i straszne przebranie? Czy jako argument przeciw można stawiać dzień, w którym chrześcijanie również kontynuują pogańskie tradycje? Być może powinniśmy zaakceptować, że oba święta mają swoje miejsce w naszej kulturze i każdy sam decyduje, które obchodzi, bo przecież może nawet oba. A wy? Team #wszystkichświętych czy team #halloween? 


Patrycja Śmiechowska 

Monika Banaszyńska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz