piątek, 30 września 2022

Recenzja: Małgorzata Starosta "Cynamonowe gwiazdy"

Grafika: Wydawnictwo Mięta
Od niedawna zacząłem głębiej drążyć temat polskich autorów i trafiłem na książkę Małgorzaty Starosty, czyli „Cynamonowe Gwiazdy”. W pierwszej chwili pomyślałem sobie… O, kolejna książka o gotowaniu, ale dlaczego jest w dziale książek obyczajowych? Jak się potem okazało, autorka piszę komedie kryminalne i to wydało mi się dziwnie podejrzane, także musiałem to sprawdzić. Jak sama przyznaje, najchętniej czyta klasyczne kryminały, a w jej biblioteczce królują książki takich autorów jak Agatha Christie, Arthur Conan Doyle czy chociażby Raymond Chandler. I tu pojawia się takie moje pytanie do samej autorki… Skąd więc pomysł na książkę obyczajową? Jak sama przyznaje, początkowo zamysłem była komedia z happy endem - czy wyszła, to sami się przekonacie czytając, bo nie ma tu jednoznacznej odpowiedzi tak lub nie.

 Na początku poznajemy Dominikę, która pod wpływem emocji i zaistniałych sytuacji w pracy postanawia z niej zrezygnować na rzecz własnych planów. Nieoczekiwanie dostaje życiową szansę, o której zawsze marzyła, ale stoi przed nią do podjęcia trudna decyzja. O mały włos prawie to wszystko przekreśla lecz nieoczekiwanie los się do niej uśmiechnął i sprawił, że droga do debiutu, jako pisarki, zaczyna nabierać rozpędu. Na wyjeździe zawiera znajomości, które przybiorą w pewnym momencie na sile, ale będą także początkiem czegoś nowego. Jak to w życiu bywa, na drodze staje miłość i sporo namiesza w relacjach między bohaterami. Sytuację rodzinne odbiją się mocno na bohaterach i ich relacjach co sprawi, że Dominika będzie musiała przewartościować swoje życie całkowicie na nowo. Mimo decyzji  podjętych wbrew sobie stwierdzi, że tak miało być, musi podnieść głowę i iść na przód. Szczęście w tym wypadku będzie  ją kosztowało sporo energii i wyrzeczeń. Mimo wszystko, koniec jest nieoczekiwany zarówno dla Dominiki jak i nowych znajomych, z których nikt nie przypuszczał, że tak się wszystko potoczy.

Tytuł nie jest jednak przypadkowy, bo został on wykreowany podczas spotkania autorki z koleżanką Agnieszką Trzeszkowską wieczorową porą w styczniu. Niby spontanicznie wymyślony, ale przyciągnął nie tylko mnie, i zachęci pewnie inne osoby do przeczytania. Projekt okładki trafnie nawiązuje do tytułu i poniekąd fabuły, ale nie zdradza dokładnie historii książki, co zaintrygowało mnie dodatkowo i czytając książkę szukałem odpowiedzi, czym tak naprawdę są te „Cynamonowe Gwiazdy”. Kolorystyka książki dobrze oddaje klimat jesienny, czytając książkę chciałoby się zrobić zapiekany ryż z jabłkami, posypany cukrem z cynamonem…

Szczerze polecam tą pozycję dla wszystkich, którzy chcą się oderwać od szarej rzeczywistości i zanurzyć się w komedii okraszonej zapachem cynamonu. Jednocześnie zwroty akcji zawarte w tej książce połączone z z zabawnymi tekstami dadzą nam dawkę humoru, jakiej potrzebujemy w jesienne deszczowe dni. Możemy się także przekonać, że niektóre decyzje ważne z jednego powodu dadzą nam szczęście jakiego potrzebujemy. Doszedłem także do wniosku, że marzenia, które mamy powinny zostać niekiedy tylko marzeniami.

 

Kamil Węgrzyn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz