piątek, 2 września 2022

Recenzja: L.M. Montgomery "Ania z Avonlea"

Owszem, tę część powinnam przeczytać jako drugą a nie jako trzecią, ale czy dla znawcy przygód Ani robi to jakąś różnicę? Chyba nie. Jednak dla kogoś, kto dopiero wkracza w świat Ani, to właśnie "Ania z Avonlea" jest kolejną pozycją, po którą powinien sięgnąć. 
 
Ania otrzymała posadę nauczycielki w Avonlea i bardzo pragnie udowodnić wszystkim, że zainteresowaniem i miłością można dotrzeć do każdego dziecka. Ania założyła sobie, że nie zbije żadnego dziecka, nawet jeśli będzie bardzo niegrzeczne, przez co wywołała sporo kontrowesji. Do Avonlea wprowadza się nowy mieszkaniec z przeklinającą papugą, a na Zielonym Wzgórzu pojawia się coraz więcej mieszkańców. Najpierw Ania z Marylą decydują się przygarnąć bliźnięta, Tadzia i Tolę, a później zamieszkuje z nimi także pani Linde. Jest to też czas, kiedy Ania zdobywa nową przyjaciółkę w postaci panny Lawendy, a dzięki tej przyjaźni odradza się pewna stara miłość. Jednak Ania długo nie zagrzeje miejsca jako nauczycielka.
 
Ania jest postacią, do której słowo "przygoda" jest wręcz przyszyte. Co chwila nowe wypadki powodują, że czytelnik zaśmiewa się z głupstw Ani, a jednocześnie wypadki te sprawiają, że życie w Avonlea spodobałoby się każdemu. Tadzio jest przerozkosznym dzieckiem i skradnie serce każdej mamie, która po latach wraca do lektury "Ani". Owszem, lektura Ani nie jest lekturą porywającą, ale jest tak urocza, tak ciepła i przyjemna, że czytanie tych książek działa jak gorąca herbata z miodem. Czujemy się jak w domu! 

A skoro za mną już także lektura "Ani na uniwersytecie", to już wkrótce pojawi się recenzja kolejnego tomu - "Ani z Szumiących Topoli". To nie koniec mojej przygody z Anią! 


Monika Banszyńska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz