“Kiedy rodzice młodego Caldana zostają brutalnie zabici, chłopiec trafia pod opiekę mnichów, którzy wprowadzają go w tajemnice magii. Dorastając nękany pytaniami o swoją przeszłość, Caldan decyduje się odkryć, kim byli jego rodzice i dlaczego zostali brutalnie zabici. Poszukiwania oczywiście zabiorą go poza mury spokojnego klasztoru do niebezpiecznego miasta. Nie posiadając nic poza parą tajemniczych pamiątek i garścią monet, musi udowodnić swój talent, aby zostać uczniem czarowników. Na jego nieszczęście świat poza klasztorem jest miejscem ciemniejszym, niż sobie wyobrażał, a jego moce noszą niepokojące znamiona, których on sam nie do końca rozumie. Gdy mroczne zło manipuluje nieostrożnymi, a zakazane moce zostają uwolnione, Caldan pogrąża się w odwiecznym konflikcie, który doprowadzi świat na skraj zniszczenia…”
To po tym pięknym i zachęcającym opisie możemy zabrać się do rozkładnia książki na czynniki pierwsze.
Autor
Nie jest łatwo znaleźć o autorze więcej informacji niż to, że czytał w dzieciństwie Hobbita i Władcę Pierścieni, grał w gry komputerowe i był zwyczajnym nastolatkiem, który później pokochał całodniowe siedzenie przy notesie i przelewanie swojej wyobraźni na papier. To co do tej pory wydał to sześć serii książkowych z czego “Tygiel Dusz” jest częścią pierwszą, debiutem i najstarszym dzieckiem autora, nad którym pracował blisko dziesięć lat, wieńcząc swoją pracę nagrodą w postaci Aurealis Award for Best Fantasy Novel.
Bohater
Klasyczny, w zasadzie sztampowy “porzucony chłopiec”, który musi:
odnaleźć swoja drogę
rozwikłać tajemnice
nie dać się zabić
zostać potężnym wojownikiem, czarodziejem, złoczyńcą, dobrym człowiekiem
otrzymać nagrodę
Czy to mi przeszkadzało w odbiorze? Nie. Czy to było jakiekolwiek utrudnienie? Też nie. Wszakże taki typ bohatera jest dość popularny w literaturze i nie trzeba się wysilać, można zwyczajnie rozejrzeć się na lewo i prawo we własnym pokoju i każdy z nas znajdzie jakikolwiek gadżety z HP i cyk mamy naszego “porzuconego chłopca”. Ba nawet wielki Conan od Roberta E. Howarda to porzucone dziecko. Wracając do Caladana ( widzę, go jako rycerza króla Artura i muszę przyznać, że imię mi nijak nie pasuje do świata przedstawionego w utworze) to szukając swojej ścieżki, uczy się rzemiosła i technik walki mieczem. W głębi duszy czuje swoje powołanie, łatwo zgłębia wiedzę, bo dziwnym trafem przerasta innych w swoich możliwościach. Chociaż nie ma on statusu i złota to nic sobie z tego nie robi.
Do momentu kiedy staje do pojedynku, który na swoje nieszczęście, wygrywa. Zamiast chwały i nagród zostaje wydalony z klasztoru. Po wielu mniej lub bardziej rozwijających perypetiach dołącza do Zakonu Czarodziejów. Tam poznaje co to znaczy prawdziwa siła i już wszystko idzie w dobrą stronę, gdy TADAM!!! Najgorsza z możliwych plag nadciąga z daleka. ZŁO, zło i jeszcze więcej zła. No i wtedy ta książka się rozkręca, dlatego teraz można przejść do…
STYLu:
Gdybym powiedział, że historia porwała mnie od pierwszej strony, to naciągnąłbym fakty i kłamał wprost, dlatego kulturalnie napiszę, że historia potrzebuje czasu, aby wejść na właściwe tryby i zaskoczyć, ale później pracuje już gładko.
Caldan na początku jest zagubiony i nieco niepewny siebie, jednak wraz z rozwojem fabuły zmienia się jego nastawienie do świata, a on sam ciężko pracuje i rozwija swoje umiejętności. Plusem jest również prowadzenie narracji w taki sposób, że można obserwować świat z perspektywy innych bohaterów. Opisy, drobiazgowość lokacji i znaczące różnice są tym, co ja akurat lubię i szukam w wielu powieściach i w tym przypadku się nie zawiodłem. W kontekście stylu to piękna powieść fantasy, gdzie momentami pędziłem myślami w stronę starych gier planszowych i telewizyjnego serialu “Dungeons & Dragons”.
Jeżeli chcecie dać się oczarować Caladanowi oraz pięknej okładce ( przecież wszyscy wiemy, że kupujecie książki, bo okładka jest ładna) to śmiało goł na empik.com i kupować!
Maciej Kucab
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz