środa, 20 lipca 2022

Recenzja: Wiesław Myśliwski, „Kamień na kamieniu”

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak miałam przyjemność przeczytać powieść Wiesława Myśliwskiego pod tytułem „Kamień na kamieniu”. O samym autorze dowiedziałam się więcej, czytając wcześniej rozmowy i eseje Myśliwskiego. Zafascynowało mnie, jak dojrzałym, pełnym i świadomym jest pisarzem; tym chętniej sięgnęłam po jedną z jego ważniejszych powieści. I oczywiście nie zawiodłam się. Jest to proza najwyższej próby. Płynie ta opowieść wartko, czasem melancholijnie, zgrabnie i spokojnie. Myśliwski lubi narrację pierwszoosobową i tym samym czyni swojego bohatera – narratora bogiem i centrum powieści. Poznajemy tu więc Szymona Pietruszkę, który trochę przy okazji budowy rodzinnego grobowca, a trochę przy różnych innych okazjach wspomina swoją przeszłość. Opowiada o wsi, w której się wychował i w której przyjdzie mu umrzeć; przedstawia swoją rodzinę, braci, z których jeden, bardzo zagadkowy, wciąż dzieli z nim dom. Malowniczo i barwnie rysuje twardy charakter ojca i nieskończoną miłość matki, samemu sobie zresztą nie szczędząc: oj, był gagatek z tego Pietruszki za młodu! Cała zaś linia fabularna zahacza tu o dwie wojny i wszystkie koleje polskiego losu, skupione jak w soczewce w oku człowieka żyjącego na wsi. Piękna ta polska wieś namalowana przez Myśliwskiego, ale bynajmniej nie spokojna i nie zawsze wyłącznie wesoła. Dużo na wsi dramatów, rozterek, biedy, choć dużo też zabawy i szaleństw, a przede wszystkim pracy. Pracą polska wieś stoi. Praca wyznacza pory dnia, pory roku, pory życia; jak w Reymontowskich Lipcach, praca stanowi sedno. I nie trzeba chyba dodawać, że mowa o pracy na roli, w ziemi, bo ziemia człowieka wydaje i ziemia go grzebie: dla jednych będzie cięższa, a dla innych lekka, ale każdemu jest pisana. Proste są to prawidła, ale przecież innych nie ma. Gdy się czyta powieść Myśliwskiego, wydaje się, że nie ma innego świata, że nie ma innego życia. Że w gruncie rzeczy życie jest proste i tylko głupcy na siłę je komplikują. Jak miód spijałam więc kolejne zdania, układające się w mądrość powszednich dni. 

Książka ta jest bardzo wciągająca. Nie mogłam się doczekać, kiedy znów będzie mi dane do niej usiąść, i zawsze niechętnie ją odkładałam. Ale powiedzieć o niej tyle, to nie powiedzieć nic. Sam autor twierdzi zresztą, że nie jest dla niego problemem wymyślenie fabuły; problemem i największym wyzwaniem pisarskim jest stworzenie świata wartości, wokół których fabuła będzie się oplatać. I faktycznie, jest w tej powieści miejsce na rozległy opis emocji, uczuć, wartości i życiowych prawd, a jednocześnie nie ma tu ani zbędnego patosu, ani ckliwości, ani tym bardziej truizmów: nie powinnam się temu właściwie dziwić, bo Myśliwski jest nie tylko mistrzem formy, ale też myślicielem i filozofem. 

Krytyka najchętniej wciska Myśliwskiego na półkę z tak zwanym „nurtem chłopskim”, on sam zaś nie chce przystać na taką klasyfikację. I chyba rozumiem, dlaczego: są jego powieści zdecydowanie czymś więcej, niż opisem świata wsi (choć jest to opis niesamowicie wierny, barwny i piękny!). Jest w jego powieściach, oprócz tego opisu, i mądrość, i magia, i świat intelektualny, i poszukiwanie sensu życia. Są prawdy oczywiste i pytania bez odpowiedzi. Trudno powiedzieć, albo wręcz: obraźliwym byłoby powiedzieć, że autor reprezentuje wyłącznie jakiś nurt literacki. Myśliwski tworzy coś, co jest poza nurtem i ponad nim; powieści ponadczasowe i wielkie. 


Zachwycam się tą książką, bo uważam, że nie ma wielu takich polskich pisarzy, pisarzy tego kalibru. Nie rodzą się tacy na co dzień. Dlatego czytajmy ich, dajmy się wciągnąć w ten baśniowo – kamienny świat. Dajmy się oderwać od spraw codziennych dla absolutnie niecodziennej przyjemności. Dajmy się uwieść wyobraźni Myśliwskiego i jego filozoficznej gawędzie. Polecam z całego serca! 

 

Oktawia Mościńska 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz