piątek, 15 lipca 2022

Recenzja: Lucy Maud Montgomery "Emilka ze Srebrnego Nowiu"

Myślę, że Lucy Maud Montgomery stworzyła zestaw typowo "dziewczyńskich", jak mawia mój syn, książek. Nigdy wcześniej nie czytałam "Emilki ze Srebrnego Nowiu", choć do Ani mam wielki sentyment i chciałabym zrobić reread serii w te wakacje. Emilka jest podobna, a jednak różna od ukochanej przez pokolenia rudowłosej dziewczynki. 

 Emilka mieszka z tatą i nielubianą przez siebie pomocą domową w małym domku w wąwozie. Nie wie ona zbyt wiele o mamie, która zmarła nagle zabrana chorobą, gdy Emilka była mała. Co więcej, tata Emilki także umiera. 
Rodzina Julii Murray, matki Emilki, odwróciła się od niej gdy ta uciekła do Douglasa Starra, zatem Emilka nie zna swoich krewnych. Po pogrzebie ojca o dalszym życiu Emilki decydują losy - nikt nie chce wziąć do siebie dziecka, choć duma Murrayów każe im zająć się Emilką. Dziewczynka trafia do Srebrnego Nowiu. 

Powieść jest bardzo "dziewczyńska", tak bardzo niewinna i poetycka, że aż infantylna, jest to jednak bardzo przyjemna lektura. Zawsze ceniłam kwiecisty język Montgomery, a Emilka tak jak Ania uwielbia pisać, nazywać elementy świata, w którym żyje i chce być pisarką. Trudno nie odnieść wrażenia, że zarówno Emilia jak i Ania są odzwierciedleniem pewnych wydarzeń w życiu autorki, jej marzeń i aspiracji. "Emilka ze Srebrnego Nowiu" uważana jest za powieść z największą liczbą elementów autobiograficznych i to widać. Ksiażka bawi, wzrusza, czasami irytuje infantylnością, a jednak... potrzebowałam takiej lektury. Takiej przyjemnej, delikatnej, dziewczęcej, o czasach których już nie ma. 

Dziś Emilka byłaby dzieckiem nielubianym, uważanym za dziwne, wyalienowanym wręcz. W dzisiejszych czasach nie sposób spotkać aż tak niewinne dziecko. Trudno jednak nie żywić sympatii do dziewczynki, której proste marzenia o posiadaniu papieru do pisania, mniej dziecinnego fartuszka czy grzywki zdają się takie maleńkie, małoważne wobec wszystkiego co się dzieje. Dobrze czasem zajrzeć do świata tak nieskażonego złem. A poza tym sami spójrzcie - ta okładka zdecydowanie zachęca do przeniesienia się na Wyspę Edwarda!
 
Monika Banaszyńska 

Książa otrzymana w ramach współpracy z wydawnictwem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz