wtorek, 8 marca 2022

Recenzja: Andrzej Ziemiański "Virion. Pustynia"

Długo się zbierałam do napisania recenzji Virion Szermierz Natchniony: Pustynia, dlatego że nie wyszłam jeszcze z tego uniwersum. Bo chyba nie do końca chcę z niego wyjść. Wciąż wiszę na audiobookach czytanych przez genialnego Grzegorza Pawlaka i tak wrosłam w ten świat, że czuję się tam jak w domu. Ale do rzeczy. 

Uniwersum Andrzeja Ziemiańskiego poznałam kilka lat temu. Pewnie będzie z 10 lat. Zaczynałam wtedy moją przygodę z fantastyką inną niż LotR i HP. Zaczynałam z polską fantastyką. Przeczytałam wiedźmina i chciałam coś jeszcze. Na promocji 3 za 2 w Empiku kupiłam całą trylogię Achai, bo strasznie podobały mi się okładki. No i przepadłam. 

Okej, wiem, że dużo osób nie lubi Achai - jako, że podobno jest seksistowska i obsceniczna (bo Achaja sika, np. ze strachu, a my prawdziwi ludzie nie sikamy przecież, no i ma kurwi tatuaż na twarzy, z którym zresztą jej bardzo ładnie), aczkolwiek mi bardzo się podobała przemiana Achai z butnej księżniczki Troy w uległego żołnierza, niewolnicę, prostytutkę i szermierza natchnionego, a potem - w królową. Jednakże po przeczytaniu Virionów, które do tej pory wyszły uważam, że bycie szermierzem natchnionym niesie ze sobą niesamowity ciężar i piętno nałogu. 

Tam też poznajemy Viriona, choć na końcu jego ścieżki. Szermierz natchniony, który jest wrakiem człowieka, aczkolwiek wciąż jest szermierzem. Achaja mierzy się z nim, ale nie powiem wam, jak się kończy pojedynek, musicie przeczytać. Świat w Achai jest bardzo rozbudowany i zawiły politycznie, a ja będąca pod wpływem LotRa i Wiedźmina dałam się wciągnąć w ten świat. Potem powstała seria Pomnik Cesarzowej Achai, która dzieje się tysiąc lat po Achai, i jest całkowicie różna od pierwotnej trylogii. 

I wtedy to ląduje z dwuletnim wówczas synkiem na Pyrkonie, na spotkaniu z panem Ziemiańskim, a on tam mówi, że pisze Viriona. Wtedy już pomyślałam, że lepiej nie mógł zrobić. A kiedy pierwszy raz przesłuchałam audiobooka trzy lata temu znowu dałam się porwać serii. 

Niezwykle fascynujące jest dla mnie, jak autor tworzy Viriona, a właściwie wszystko co się dzieje dookoła tej postaci. W tej serii, która chronologicznie poprzedza Achaję, poznajemy bohaterów, którzy pojawią się później, w trylogii, strona po stronie, tom po tomie klaruje się obraz sytuacji geopolitycznej, którą mieliśmy okazję poznać w Achai napisanej ponad 10 lat wcześniej. Czaicie to?! Albo pan Andrzej ma mega notatki, albo jeszcze bardziej mega mózgownicę, że potrafi tak rozegrać akcję Viriona w czasie, żeby to się idealnie zamknęło z końcem Achai. No majstersztyk, czapki z głów, biję pokłony. I tak jak powtarzam zawsze, że nie musisz lubić Tolkiena, ale nie możesz odmówić mu geniuszu, tak teraz będę powtarzać, że nie musisz lubić Ziemiańskiego, ale nie możesz odmówić mu inteligencji. To się wszystko tak zaczyna składać, tom po tomie, jakbym budowała jakiś ogromny zamek z Lego i musiała dopasować każdy klocek na swoje miejsce. A gdy skończy się seria o Virionie i potem przeczytasz Achaję, to będziesz mieć gotowy, zaje*isty zamek z Lego. Poważnie. 

Nie ukrywam, że czekam i jednocześnie nie czekam na koniec serii. Tak, chcę przeczytać pojedynek Viriona i Achai z perspektywy Viriona i poznać jego losy i to, co doprowadziło go do stanu, w jakim poznaliśmy go w Achai. Jednak nie chcę wychodzić z tego uniwersum! Tak bogatego i fascynującego, z genialną panią prokurator. No i lubię humor pana Ziemiańskiego. I lubię jak pan Pawlak to czyta. 

Tom Pustynia już coraz bardziej kierunkuje nas w stronę Achai, w stronę tych wydarzeń. Widzimy przemianę Viriona i czujemy nadchodzącą w jego życiu ogromną zmianę - zostanie ojcem. Czy można być ojcem i szermierzem natchnionym na usługach cesarstwa? Czy to możliwe? Nie wiem, ale mam nadzieję, że jeszcze w tym roku będzie kolejny tom i się dowiem! 

Im więcej czytam fantastyki, tym bardziej dochodzę do wniosku, że nie do końca daję się porwać tej pisanej przez kobiety. Za dużo tam wkurzających bohaterek, romansu i przystojniaków, a za mało zawiłej polityki, swojskiego mordobicia i bohaterów jakby z kamienia ociosanych. Chyba wolę fantastykę pisaną przez facetów. No cóż, każdy czyta co lubi, a ja lubię Ziemiańskiego, kapiszi?

Dobra Fabryko Słów, wiem, że jesteście w tym kraju najlepszym wydawnictwem jeśli chodzi o porządną fantastykę. To teraz "zróbcie dobrze" fanom uniwersum Ziemiańskiego i wydajcie jakąś wielką mapę kontynentu, albo jakieś plakaty z bohaterami (bo uwielbiam wasze ilustracje i okładki!) i mega gadżety związane z tym światem. Bo cholera, tylko tej mapy mi brakuje, żeby mieć pełen obraz! A ja teraz założę sobie niewolniczy kierat i będę czekać na kolejny tom, ok? 


Monika Banaszyńska


Książka otrzymana w ramach współpracy z wydawnictwem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz