sobota, 22 stycznia 2022

Recenzja: Maria Kowalska w rozmowie z Wiktorem Krajewski "Kobiety pistolety"

Obecnie na rynku wydawniczym jest wiele książek, w których poruszana jest tematyka obozowa. Jednak jest to temat tak szeroki, że ma się wrażenie, iż te wszystkie bolesne historie nie są do końca opowiedziane.

Takie odczucie miałam właśnie podczas lektury książki „Kobiety pistolety” i już po kilku stronach przekonałam się, że naprawdę warto było po nią sięgnąć.

Zacznę od tego, że książka stanowi zapis rozmowy Marii Kowalskiej z Wiktorem Krajewskim, autorem książki.  Pani Maria, to sanitariuszka w Powstaniu Warszawskim, która po jego upadku znalazła się w obozie koncentracyjnym Stutthof. Odnoszę wrażenie, że w Polsce bardzo mało mówi się na temat historii tego miejsca. Powstało bardzo wiele publikacji na temat obozu w Oświęcimiu, czy w Treblince. Natomiast na temat obozu w Sztutowie za wiele się nie pisze, nie mówi. Warto zaznaczyć, że jest to najstarszy i najdłużej funkcjonujący obóz koncentracyjny na ziemiach polskich. W tym miejscu więzionych było setki tysięcy osób z prawie 30 państw świata. Samo powstanie i działalność obozu napawa grozą, dlatego tak ciekawe są historie opowiedziane przez naocznych świadków sytuacji, które się tam odbywały.

Muszę podkreślić, że chociaż temat nie należy do łatwych, książkę bardzo dobrze się czyta. Jest to spowodowane przede wszystkim formą rozmowy, która fragmentami jest niechronologiczna- rozmówcy odbiegają od tematu, aby poruszyć ważną kwestię, natomiast za chwilę do tematu wracają i kontynuują wątek.  Te płynne przejścia w dużym stopniu sprawiają, że odnosi się wrażenie, że jesteśmy niejako uczestnikami tej rozmowy, że możemy jej się przysłuchiwać.

W mojej opinii jest to bardzo ciekawe, ponieważ nie jest to typowa lekcja historii, a opowieść o losach rodziny w czasach bardzo trudnych. Jednak na kartach książki nie znajdziemy wyłącznie tych bolesnych i wojennych doświadczeń. Bohaterka zaprasza Czytelników również do lat swojego dzieciństwa i wczesnej młodości. Pokazuje swoje beztroskie życie do momentu wybuchu wojny. Sama nawet przyznaje, że musiała wówczas szybko wydorośleć.

To, co urzekło mnie nie jako w tej książce to również fakt, że Pani Maria, czyli nasza narratorka pokazuje rzeczywistość taką, jak zapamiętało. Przekazuje to bardzo prosto, nie ma tutaj niepotrzebnych komentarzy, czy też naginania rzeczywistości pod preferencje Czytelnika. Owszem opisane wydarzenia historyczne są często trudne w odbiorze, ale odniosłam wrażenie, że są podane nam w taki sposób, aby jednocześnie pokazać grozę wydarzeń i przeżycia ludzi. Natomiast z drugiej strony mają na celu uświadomienie Czytelnikowi, jak to było rzeczywiście.

„Wydarzenia, których doświadczyło moje pokolenie, spowodowały, że trudno jest poskładać się w całość, wziąć w garść. Najgorsze jest uświadomienie sobie, że to drugi człowiek doprowadził do tej sytuacji. I to bez powodu. Przez chory nacjonalizm, rasizm…”

Kolejną ważną kwestią jest to, że w książce postaci nie są ukazywane w sposób jednoznaczny, jako dobre, czy wprost przeciwnie. Nie znajdziemy tutaj komentarza do ich postępowania, czy wyznawanych wartości. Pani Maria nikogo nie ocenia, nikogo nie tłumaczy, ani pochwala. 

„Kobiety pistolety” to książka, którą mogę polecić z największą przyjemnością. Pomimo tego, że porusza trudną tematykę, to nie odstrasza. Nie jest kolejną książką, która wykorzystuje motyw obozów koncentracyjnych, motyw drugiej wojny światowej. Jest to raczej opowieść o tamtych czasach z punktu widzenia osoby, która była bardzo zaangażowana w te wydarzenia. Na koniec powtórzę, że ta rozmowa stanowi ważną lekcję, abyśmy nigdy nie dopuścili do podobnych wydarzeń.


Ewelina Karwowska


Książka otrzymana w ramach współpracy barterowej z wydawnictwem Prószyński.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz