Książka Dana Browna opowiada o zapomnianej boskiej kobiecości. Nie ulega wątpliwości, że kobiety w pewnym okresie historii zostały zepchnięte na dalszy plan, ale dlaczego? Czy kościół miał coś z tym wspólnego? Może kobiety mają coś, czego nie mają panowie, pewną tajemną moc, która zagraża pozycji mężczyzn i trzeba je było wykluczyć. “Siła tkwiąca w kobiecie, jej naturalna zdolność dawania życia były kiedyś uważane za świętość, ale stanowiły zagrożenie dla rosnącej dominacji w Kościele, wobec czego sakralność kobieca została zdemonizowana i nazwana nieczystą. To człowiek, a nie Bóg, stworzył ideę grzechu pierworodnego, zgodnie z którą Ewa zjadła zakazany owoc i spowodowała upadek rodzaju ludzkiego. Kobieta, kiedyś czczona dawczyni życia, stała się wrogiem.” Zapomnieliśmy gdzieś o naszej historii, o naszych dawnych wierzeniach. Zapomnieliśmy, że Biblii nie przesłano nam faksem z nieba, ona została spisana przez ludzi, a człowiek jest istotą omylną. Jak to jest, że Jezus nauczał wszystkich, którzy chcieli go słuchać, nikogo nie odtrącał ani kobiet, ani mężczyzn czy dzieci. Natomiast wielcy dostojnicy kościelni tacy jak np. Tomasz z Akwinu uważali kobiety za gorsze. Dlaczego?
Dan Brown nie próbuje obrażać
Kościoła, czasem go nawet broni, autor po prostu próbuje przekazać nam
zapomniane wierzenia, tradycje. Religie wywodzą się dawnych kultur,
powinniśmy o tym pamiętać. Świat musi zachować równowagę nie tylko
między kobietą i mężczyzną, ale także w innych aspektach, bo inaczej
znowu coś zgubimy i będziemy tego szukać przez kolejne setki lat.
Właśnie tę równość opisuje Dan Brown, a to że przy okazji odkryjemy
pewne tajemnice? No cóż.. Wierzcie mi, warto.
Patrycja Śmiechowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz