wtorek, 5 lipca 2022

Recenzja: Tillie Cole "Tysiąc pocałunków"

Znasz to uczucie gdy poznajesz drugą osobę i wiesz, że to osoba na całe życie? Takie uczucie przydarzyło się u Poppy i Rune'a. Była to wielka miłość, która miała przetrwać na zawsze. 

 Poppy była jego ukojeniem, gdy w wieku 5 lat musiał opuścić  rodzinny kraj. Jej ciepło, spokój i radość życia skradły jego serce. 

Oboje kochali sztukę, on fotografię, a ona muzykę. Chociaż znajomi byli w szoku, to stanowili nierozerwalną drużynę i nic ani nikt nie był w stanie stanąć im na drodze. Jednak chłopak w związku ze zmianą pracy ojca musi wrócić z nim do rodzinnego kraju. Autorka pokazuje tutaj jak różne bywa podejście do tego tematu ze strony dorosłych i młodych zakochanych w sobie do szaleństwa. Czytelnik z jednej strony jest świadomy tego, że tak musi być,  to mimo wszystko to boli.

Autorka ponadto porusza tutaj temat śmierci i choroby, która nie jest nagła. Powoli oswajamy się z nią,  jednak tak samo jak w życiu, na taką sytuację najzwyczajniej nie da się przygotować. 

Poppy chociaż wie, co ją czeka, to przez swoją dojrzałość zdaje się być najsilniejszą postacią w powieści. Najbardziej urzekło mnie to, że dziewczyna nie używa słowa śmierć, wręcz przeciwnie - mówi, że idzie do "domu". Tak samo jak mówiła jej ukochana babcia na łożu śmierci.

"Może jesteśmy jak ten wiśniowy kwiat, Rune. Jak spadająca gwiazda. Może kochaliśmy za mocno, zbyt wcześnie. Może płonęliśmy tak jasno, że musimy zniknąć. Uderzające piękno, nagła śmierć. Nasza miłość, która przyszła, by dać nam lekcje. By pokazać, jak naprawdę jesteśmy zdolni kochać."

Tytułowe tysiąc pocałunków odgrywa w całej historii bardzo ważną rolę. Od samego początku, przez całą fabułę Poppy te tysiąc wyjątkowych pocałunków chce zdobyć jako ostatnią przygodę dla swojej zmarłej babci i dla siebie.

Jest to jedna z tych książek, która zmusza nas do refleksji nad życiem i przemijaniem. Uświadamia nas, że warto cieszyć się chwilą bo nigdy nie wiadomo, co czeka nas za rogiem czy jutro. Przepełniona jest cudownymi sentencjami, które chwytają za serce.

" To życie... Wielkie wyzwanie, które podejmujemy. Podróż, którą cieszymy się i którą kochamy całym sercem, nim wybierzemy się w najważniejszą spośród wszystkich innych wypraw."

Zakończenie jakie zostawia dla czytelnika autorka to istny emocjonalny rollercoaster. Autorka skradła moje czytelnicze serce i na pewno w przyszłości sięgnę po inne tytuły. Lektura tej książki na pewno nie obędzie się bez zapasowego opakowania chusteczek. Mimo wszystko gorąco polecam.

" .. Pocałunek numer tysiąc.
Z Poppymin.
Kiedy odeszła do domu.
A serce wyrwało mi się z piersi..."

 

Książka otrzymana w ramach współpracy z wydawnictwem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz