A no tak muszę zacząć, aby przybliżyć wam, czemu
tak mi się twarz cieszy, jak widzę nowy tom Areny Dłużników. Otóż kilka
miesięcy temu miałam przyjemność przeczytać pierwszy tom Areny Dłużników
Michała Gołkowskiego i zajarałam się prawie jak tęcza w Warszawie.
Rozbłysłam niczym ten gladius komornika miłością do tej serii
Gołkowskiego, szybciutko więc machnęłąm audiobooki pierwotnej serii
"Komornika".
I tak, wiedząc już z czym się je Gołkowskiego, mogę wam zrecenzować nową część tejże serii.
Ten
szmaciarz, święty, sprzedał naszą ekipę na arenę, gdzie walczyć mają
jako gladiatorzy. Na początku jest fajnie, Carterowi to w ogóle palma
odbiła i na arenie się czuł jak w domu. Ale Zek ma nad nimi wszystkimi,
tymi którzy rządzą w Wiecznym Mieście pewną przewagę - wie, co wydarzy
się później.
Pojawia się tu jeden z moich
ulubionych bohaterów - Stratilata, który sporo namiesza. Choć jednak Zek
apokalipsę przeżywać będzie po raz drugi, tym razem ma do niej zupełnie
inne podejście, i co najważniejsze, w poprzedniej był tylko komornikiem
na usługach Góry, a teraz poniekąd...jest Górą. A przynajmniej do
niedawna był.
Co uwielbiam u Michała
Gołkowskiego, to niebywały talent do łączenia wysokopółkowej elokwencji i
retoryki, z sarkazmem, historią, poczuciem humoru i popkulturą. Pewnie
dlatego tak dobrze i przyjemnie czyta się Arenę Dłużników, i pewnie
dlatego ludzie na lotnisku patrzyli na mnie jak na półgłówka,
zaśmiewającą się nad książką i próbującą uniknąć samooplucia się ze
śmiechu. Bo jednak jak Gołkowski walnie tekst, to "nie ma ch*ja" we
wsi".
Opisy walk na arenie są świetne, i gdyby nie akryl na
paznokciach, wiele by mi z nich nie zostało. Pojedynki są bardzo
ekscytujące, tymbardziej, gdy do akcji wkraczają Wysłannicy.
W
tej części jednak zapłakałam także gorzko nad jedną z moich ulubionych,
prawdziwie poczciwych i czystych postaci. Jednocześnie ten moment
okazał się prawdziwym triggerem dla Zeka, więc teraz...zaciskam szczęki i
liczę, że jak najszybciej przeczytam kolejny tom Areny Dłużników, bo
ekscytacja zakorzeniła się we mnie głęboko. Będę więc odliczać dni i
godziny, panie Michale. Dni i godziny!
Bierzcie i czytajcie z tego wszyscy! Wierzcie mi, drugiego tak ekscytującego świata postapo w polskiej literaturze nie znajdziecie.
Monika Banaszyńska
Książka otrzymana w ramach współpracy z wydawnictwem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz