Rodzina
Julii Murray, matki Emilki, odwróciła się od niej gdy ta uciekła do
Douglasa Starra, zatem Emilka nie zna swoich krewnych. Po pogrzebie ojca
o dalszym życiu Emilki decydują losy - nikt nie chce wziąć do siebie
dziecka, choć duma Murrayów każe im zająć się Emilką. Dziewczynka trafia
do Srebrnego Nowiu.
Powieść jest bardzo
"dziewczyńska", tak bardzo niewinna i poetycka, że aż infantylna, jest
to jednak bardzo przyjemna lektura. Zawsze ceniłam kwiecisty język
Montgomery, a Emilka tak jak Ania uwielbia pisać, nazywać elementy
świata, w którym żyje i chce być pisarką. Trudno nie odnieść wrażenia,
że zarówno Emilia jak i Ania są odzwierciedleniem pewnych wydarzeń w
życiu autorki, jej marzeń i aspiracji. "Emilka ze Srebrnego Nowiu"
uważana jest za powieść z największą liczbą elementów autobiograficznych
i to widać. Ksiażka bawi, wzrusza, czasami irytuje infantylnością, a
jednak... potrzebowałam takiej lektury. Takiej przyjemnej, delikatnej,
dziewczęcej, o czasach których już nie ma.
Dziś
Emilka byłaby dzieckiem nielubianym, uważanym za dziwne,
wyalienowanym wręcz. W dzisiejszych czasach nie sposób spotkać aż tak
niewinne dziecko. Trudno jednak nie żywić sympatii do dziewczynki,
której proste marzenia o posiadaniu papieru do pisania, mniej
dziecinnego fartuszka czy grzywki zdają się takie maleńkie,
małoważne wobec wszystkiego co się dzieje. Dobrze czasem zajrzeć do
świata tak nieskażonego złem. A poza tym sami spójrzcie - ta okładka
zdecydowanie zachęca do przeniesienia się na Wyspę Edwarda!
Monika Banaszyńska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz