środa, 22 czerwca 2022

Recenzja: S. E. Lynes "Impreza sąsiedzka"

    Sięgając po thriller psychologiczny, za każdym razem mam inne oczekiwania wobec przedstawionej historii. Potrzebuję wręcz tego dreszczyku emocji, tej tajemnicy, nie do końca rozwiązanej zagadki. W przypadku książki „Impreza sąsiedzka”, której autorką jest S.E.Lynes  było zupełnie inaczej, ponieważ przed rozpoczęciem lektury nie wiedziałam czego tak naprawdę się spodziewać.

Było to związane przede wszystkim z tym, że osią wydarzeń w powieści jest zaginięcie małej dziewczynki- Abi. Ava, matka dziewczynki, nie może sobie darować, że spuściła ją na chwilę z oczu. Zostawiła ją dosłownie na moment w wózku i wydawało jej się, że zanim dziewczynka się znudzi i zacznie ją wołać, ona zdąży załatwić sprawę na piętrze domu. Abi była zapięta w wózku, a mimo to, kiedy matka schodzi z góry, córeczki nie ma tam, gdzie ją zostawiła. Od tego momentu rozpoczynają się poszukiwania dziewczynki. 

Chociaż od przedstawionych wyżej wydarzeń minął rok, kobieta nie może się pozbierać. Dziewczynki nie odnaleziono, nikt nie widział jej od tamtego dnia. Natomiast Ava nie może sobie darować swojej nieostrożności. Ciągle przeżywa tamten dzień na nowo, układając w głowie różne scenariusze. Ava właśnie siebie upatruje jako źródło nieszczęścia ich rodziny. Wyrzuca sobie, że gdyby była bardziej uważna, to nie doszłoby do tak brzemiennego w skutki zdarzenia. Tym samym izoluje się od ludzi – swoich przyjaciół i znajomych, sąsiadów. Praktycznie nie wychodzi z domu, z nikim się nie widuje. Zbyt wiele osób przypomina jej o zaginionej córeczce. Wszystko zmienia się w momencie, kiedy wraz z mężem otrzymują zaproszenie na przyjęcie do sąsiadów. Początkowo Ava niechętnie podchodzi do tego pomysłu. Jednak w końcu udaje się jej mężowi – Mattowi i najbliższym przyjaciołom przekonać ją, aby chociaż na chwilę zajść do sąsiadów, aby chociaż na krótką chwilę zapomnieć o otaczającej ich rzeczywistości. Ava, przekraczając próg domu sąsiadów, nie wie jeszcze, że to spotkanie będzie dla niej przełomowe.

Jednak, aby dowiedzieć się szczegółów, musicie sięgnąć po książkę. Koniecznie.

Podsumowując swoje wrażenia po lekturze Imprezy sąsiedzkiej, muszę przyznać, że mam mieszane odczucia. Ponieważ z jednej strony sam pomysł na fabułę bardzo mi się spodobał, jednak zbyt wiele czynników przemawia za tym, że jednak ta historia nie zostanie ze mną na dłużej. Przede wszystkim bardzo dłużyła mi się lektura. Mimo moich usilnych starańksiążka nie wciągnęła mnie na tyle, że nie byłabym w stanie jej odłożyć. Zbyt wiele fragmentów się powtarzało, podobne wypowiedziane zdania, podobne zachowania głównej bohaterki. Rozumiem, że celem autorki było ukazanie również cierpienia matki po stracie dziecka, ale jednak książki należące do gatunku, jakim jest thriller psychologiczny rządzą się swoimi prawami. Pomysł z podziałem rozdziałów na część z punktu widzenia Avy i z punktu widzenia Matta, z jednej strony był strzałem w dziesiątkę, ponieważ umożliwiło to spojrzenie na całą opowieść z dwóch perspektyw, jednak z drugiej strony powodowało to niemałe zamieszanie w całej historii. Dodatkowo mieszanie teraźniejszości z przeszłością sprawiało, że gubiłam się w przedstawionej rzeczywistości. Nie zmienia to faktu,  że książka z pewnością spodoba się osobom, którym niestraszne ludzkie dramaty w czytanych opowieściach. Warto podkreślić, że autorka podjęła się też niełatwego zadania, poruszając tak ważną kwestię w swojej książce.

 

Ewelina Karwowska

Ocena 7/10

 

Książka otrzymana w ramach współpracy z wydawnictwem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz